środa, 23 kwietnia 2008

Witam:)


Na początku chce wszystkich serdecznie powitać, choć wiem że i tak większość osób wejdzie i wyjdzie, gdy zobaczy ilość postów równą jeden.
Po roku znajomości zerwałam z chłopakiem. Cham i prostak- sam tak o sobie zwykle mawiał, a ja dopiero po paru miesiącach zorientowałam się że nie kłamał:)  bynajmniej nie w tej kwesti...
Wiecie jak to jest... ktoś wmawia wam że jesteście dla niego wszystkim, a po czasie łapiecie że jesteście dla tej osoby mniej interesujący od ciepłego kubka pełnego kawy. Dlatego teraz nienawidze tego napoju... to jedyna sprawa która teraz kojarzy mi się z Panem Nieobecnym.
Pan ten naraził mi się tym że bardziej kochał te czarne ziarenka niż mnie. Trzymałam się silnie, przez trzy miesiące odkąd się połapałam o jego "zdradzie" z małą czarną... Niestety, całe życie tak niemożna. "Jak nie ten to inny"-pomyślałam i poszłam za ciosem. Cztery razy próbowałam zakończyć ten związek, ale jak chciałam porozmawiać wiecznie nie miał czasu. Pewnej niedzieli, gdy Pan Nieobecny mnie wystawił i pojechał gdzieś z kolegami, ja spotkałam się z moim kolegą-naprawde to był tylko kolega z którym lubiłam pogadać czasem o książkach:) Z nudów razem z Futrzastym Panem poszliśmy na piwo, do lasu. Rozpaliliśmy ognisko i było tak jakby czas stał w miejscu.Najpierw była długa i cudownie uwalniająca od problemów rozmowa, a następnie- Jak to w życiu bywa, poniosła nas chwila i już o zmroku wylądowałam w ramionach tego przystojniaka, obsypywana pocałunkami.
Dwa dni potem skończyłam z Kawą, teraz pijam tylko słodkie Cappucino:)
Wolę żeby reszta uważała że to ja jestem tą która zmarnowała związek, bo wiem, że ja sobie zawsze poradze, a Pan Nieobecny stałby się dla znajomych Panem Bez Serca... lepiej żebym tylko ja znała prawde:)