sobota, 3 maja 2008

Spotkanie...


Ostatnie, więcej nie będzie... chodzi o pana Nieobecnego:) nie o was, moi mili. Umówiliśmy się żeby zakończyć te farse, wyjaśnić wszystko. Jak zwykle skończyło się kłótnią. Znowu nam siebie ubyło, nawet wspomnienia mi się zamazują. Nie widzę już jego twarzy, jest tylko kupa bląd włosów. On nie bał się wielkich słów. Dlaczego? Nie rozumiał ich:) Łatwo składać obietnice, jeśli nie wie się ile one dla kogoś znaczą.  Nie chce go znienawidzieć. Nie o to w tym wszystkim chodzi przecież. Tylko problem polega na tym że nienawidzić jest łatwiej... lepiej udawać że my byliśmy czyści. Skoro jemu jest tak łatwiej... nie będę mu przeszkadzać. Za duzo już namieszałam.

środa, 23 kwietnia 2008

Witam:)


Na początku chce wszystkich serdecznie powitać, choć wiem że i tak większość osób wejdzie i wyjdzie, gdy zobaczy ilość postów równą jeden.
Po roku znajomości zerwałam z chłopakiem. Cham i prostak- sam tak o sobie zwykle mawiał, a ja dopiero po paru miesiącach zorientowałam się że nie kłamał:)  bynajmniej nie w tej kwesti...
Wiecie jak to jest... ktoś wmawia wam że jesteście dla niego wszystkim, a po czasie łapiecie że jesteście dla tej osoby mniej interesujący od ciepłego kubka pełnego kawy. Dlatego teraz nienawidze tego napoju... to jedyna sprawa która teraz kojarzy mi się z Panem Nieobecnym.
Pan ten naraził mi się tym że bardziej kochał te czarne ziarenka niż mnie. Trzymałam się silnie, przez trzy miesiące odkąd się połapałam o jego "zdradzie" z małą czarną... Niestety, całe życie tak niemożna. "Jak nie ten to inny"-pomyślałam i poszłam za ciosem. Cztery razy próbowałam zakończyć ten związek, ale jak chciałam porozmawiać wiecznie nie miał czasu. Pewnej niedzieli, gdy Pan Nieobecny mnie wystawił i pojechał gdzieś z kolegami, ja spotkałam się z moim kolegą-naprawde to był tylko kolega z którym lubiłam pogadać czasem o książkach:) Z nudów razem z Futrzastym Panem poszliśmy na piwo, do lasu. Rozpaliliśmy ognisko i było tak jakby czas stał w miejscu.Najpierw była długa i cudownie uwalniająca od problemów rozmowa, a następnie- Jak to w życiu bywa, poniosła nas chwila i już o zmroku wylądowałam w ramionach tego przystojniaka, obsypywana pocałunkami.
Dwa dni potem skończyłam z Kawą, teraz pijam tylko słodkie Cappucino:)
Wolę żeby reszta uważała że to ja jestem tą która zmarnowała związek, bo wiem, że ja sobie zawsze poradze, a Pan Nieobecny stałby się dla znajomych Panem Bez Serca... lepiej żebym tylko ja znała prawde:)